Biegły sądowy

Okiem rzeczoznawcy

Koleżanki i koledzy, Szanowni biegli,

Nikt nie upublicznia i nie dzieli się swoimi porażkami, jednak z uwagi na powagę sprawy postanowiłam opisać sytuację, która dotknęła mnie jako byłego biegłego sądowego, po to żeby każdy z Was dobrze się zastanowił czy "warta skórka za wyprawkę".

Mimo, że sprawa dotyczy odległej przeszłości jej konsekwencje spadły na mnie za sprawą wyroku Sądu Apelacyjnego w Katowicach dnia 29.11.2019 r. sygn akt. VACa 266/18, którego treść jest przedmiotem burzy i krytyki w środowisku prawniczym i w tych zawodach, których przedstawiciele z mocy prawa są powoływani jako biegli sądowi. Refleksje tej burzy dają jeszcze nadzieję na zmianę sytuacji ale aktualnie wszystko w rękach i przemyśleniach SN

Akta sprawy liczą kilkanaście tomów, wobec czego nie jestem w stanie wdawać się w szczegóły. Istotne jest to, że jako stały biegły sądowy (rzeczoznawca budowlany) w 2001 r. zostałam powołana do sporządzenia opinii. Sprawa dotyczyła powództwa wzajemnego w kwestii rozliczenia kosztu wykonanych robót remontowo-budowlanych ukończonych w 1998 r. czyli w trakcie sporządzania opinii, czynnego od trzech lat, luksusowo wykończonego, jak na ówczesne standardy, obiektu gastronomicznego.

Moim zadaniem było jak wiadomo odpowiedzieć na zadane pytania sformułowane przez Sąd i objęte tezą dowodową. Część z nich wymagała kontroli robót zanikowych, do których nie było bezpośredniego dostępu.

Procedura sporządzania opinii była długotrwała i skomplikowana z uwagi na charakter prowadzonych prac w tym kilkukrotne zmiany przeznaczenia użytkowego w trakcie prowadzenia przebudowy obiektu, brak w aktach sprawy kompletu dokumentacji technicznej, zmian i aneksów do zawartych umów, umów z innymi firmami, zmian w zakresie robót i częstej wymiany obsługi technicznej robót, brak współpracy ze strony inwestora i wykonawcy, brak wymaganych dokumentów budowy w tym dziennika budowy, a sam kosztorys w aktach był wpięty na składance itd. co szczegółowo w treści opinii zostało uwzględnione. W lutym 2002 r. po sporządzeniu opinii uzupełniającej Sąd uznał moją opinię za miarodajną a wydając wyrok wyraźnie zaznaczył, że posiłkował się ustaleniami własnymi również po jej sporządzeniu, w tym zeznaniami świadków, stanowiskami stron oraz dokumentacją sprawy. Opinia to, co ważne nie była kwestionowana ani przez Sąd ani prze same strony postępowania.

W realiach konkretnego procesu budowlanego oraz stanu zagospodarowania i faktu użytkowania obiektu ponad 3 lata, pomimo braku rozliczenia z wykonawcą oraz odbioru technicznego na przełomie 2001/2002 r. ani sąd, ani strony nie miały wątpliwości co do ustaleń przedmiotowej opinii. W marcu 2002 r. otrzymałam postanowienie o przyznaniu wynagrodzenia uznając tym samym, że moja rola w tej sprawie się zakończyła. Pozwany, który ostatecznie proces przegrał wniósł apelację ale i ta została oddalona. Wyrok stał się prawomocny. Skarga kasacyjna nie została przez niego wniesiona a tym samym nie wyczerpał nawet wszystkich aby orzeczenie zaskarżyć.

W 2006 r. w lokalnej prasie ukazał się nieobiektywny artykuł, wymieniający mnie z imienia i nazwiska oraz opisujący rzekome moje zaniedbania w sporządzeniu opinii, co jakoby było przyczyną licytacji całej nieruchomości. Zaniepokojona, zasięgnęłam opinii prawnej. Poradzono mi, abym to zignorowała z uwagi na ilość przekłamań w tekście (na nieruchomości były też inne obiekty nie będące przedmiotem opinii) i fakt, że nadal jestem biegłą.
Nieco później zostałam zawezwana do prokuratury. Odbyło się kilkugodzinne przesłuchanie dotyczące mojej opinii .... i cisza. O tym, że to postępowanie zostało umorzone dowiedziałam się po kilku latach.
W 2007 r. wniosłam (z 2letnim wyprzedzeniem) prośbę aby skreślenie mnie z listy biegłych z uwagi na planowaną zmianę miejsca zamieszkania poza Okręg Sądu Wojewódzkiego w Katowicach.

Jakież było moje zdziwienie, gdy w 2012 r., po ponad 10 latach od sporządzenia opinii, otrzymałam akta sprawy i pozew o zapłatę znacznej kwoty "w związku z poniesieniem szkody przez powoda", której przyczyną jakoby miała być moja "fałszywa" opinia. Oskarżając mnie o rzekome straty pominięto całkowicie wiele przyczyn leżących po stronie skarżącego w tym braku prawidłowego postępowania inwestorskiego, zaniedbań dotyczących dokumentowania robót zanikowych, zaniedbań terminów dochodzenia usunięcia usterek, braków niezbędnych do oceny dokumentów w aktach przekazanych do opiniowania itp. a istotnych w ocenie prawnej.

Aktualnie, po ponad 8 latach postępowań na wszystkich szczeblach orzekania (tj.Sąd Okręgowy w Gliwicach, Sąd Apelacyjny w Katowicach, Sąd Njawyższy i

ponownie Sąd Okręgowy w Gliwicach i Sąd Apelcyjny w Katowicach), które albo orzekały o braku mojej winy albo o przedawnieniu, zostałam uznana winną celowego sporządzenia "fałszywej" opinii.
Od czci i wiary odsądzono mnie też w mediach gdzie nie sposób sie bronić z uwagi na formuły rządzące mediami - oto pokrzywdzony przez biegłego i biegły (z epiteatami) - patrz medialna sprawa pewnego lekarza.

Największym zaskoczeniem jest to, że Sąd cywilny po prawie 18 latach od zdarzenia i ponad 7 latach postępowania sądowego, nie widząc mnie na oczy, orzekł też o moich predyspozycjach psychicznych na przełomie 2001/2002r. do działania z winy umyślnej z zamiarem ewentualnym czyli uznał, że świadomie popełniłam przestępstwo. Co za tym idzie roszczenia nie uległy przedawnieniu. Nie zbadano przy tym m.in. związku przyczynowego pomiędzy wydaniem przeze mnie opinii o treści zbieżnej ze stanowiskiem powoda (zadowalającej dla niego) a wynikiem odrębnego procesu, w tym licytacji nieruchomości. Nie dostrzeżono także moich uwag w treści opinii w zakresie tego jakim materiałem dysponuję i na podstawie czego prowadzę ustalenia.
Ten wyrok przesądził o mojej starości, bo aby zaspokoić roszczenie powoda muszę na ten cel przeznaczyć dorobek całego wspólnego życia, pójść z mężem pod most i jeszcze spłacać zobowiązania w wysokości 1/3 mojej emerytury aż do śmierci, bo jak wiadomo w tamtym czasie nie było dostępnych ubezpieczeń dla biegłych sądowych.

Aktualnie sprawa została skierowana do Sądu Najwyższego (sygn. akt VCSK 175/20) i oczekuje na przyjęcie.
Należy podkreślić, że stanowisko wyrażone przez Sąd Apelacyjny w Katowicach prowadzi do uznania, że:

  1. to opinia biegłego rozstrzyga o treści wyroku w sprawie a nawet o licytacji nieruchomości przegranej strony (w toku postępowania egzekucyjnego) w innej sprawie o której biegły nie ma wiedzy ani nie jest stroną.
  2. bierność stron procesowych w toku postępowania nie ma znaczenia dla jego przebiegu
  3. Sąd w żadnej mierze nie odpowiada za działania biegłego sądowego ani za ocenę materiału dowodowego, w tym opinii biegłego
  4. pomimo umorzenia postępowania karnego na etapie postępowania przygotowawczego (wobec braku znamion przestępstwa) możliwe jest przyjęcie w postępowaniu cywilnym, że dany czyn- mimo wszystko- stanowił przestępstwo
  5. nierzetelność albo nie przedłożenie przez stronę jakiegokolwiek dokumentu - nawet pomimo zastrzeżenia tej okoliczności w treści opinii - powinno zawsze skutkować odmową sporządzenia opinii przez biegłego
  6. zastrzeżenia poczynione w treści opinii, zwłaszcza co do materiałów jakimi biegły dysponuje czy czynnościjakie przeprowadził/nie przeprowadził nie mają znaczenia
  7. opinię biegłego sądowego można i należy rozpatrywać w kategoriach prawdy/fałszu i oceniać jego działania po upływie 18 od sporządzenia opinii.

 

Na kanwie tego procesu i doświadczenia jakie nabyłam chciałabym uzyskać opinię i stanowisko państwa Biegłych, czy wiedzą w jaki sposób polskie prawo określa procesowy status biegłego, jego funkcję i rolę w postępowaniu, odpowiedzialności za wydane opinie i czy definiuje jednoznacznie kim jest biegły w świetle zróżnicowanego orzecznictwa? Pytanie o tyle ważne, że z niego wynikają konsekwencje dla biegłych po fakcie wydania opinii i jej przyjęcia przez Sąd. Z mediów wiem, że nie jestem jedyną osobą borykającą się podobną sytuacją ale nigdzie dotychczas nie spotkałam się z opisem sytuacji od strony biegłego.

Pragnę zasugerować aby czynni biegli zadali sobie pytania:

  1. kiedy kończy się odpowiedzialność biegłego za treść opinii i czy dotyczy to również wybiórczego jej przytaczania w postępowaniu bez kontekstu całego wywodu,
  2. jaki jest termin przedawnienia dla sporządzonej przez biegłego i przyjętej przez sąd opinii - 3 lata, 10 lat? a może taka opinia jak zbrodnia się nie przedawnia?
  3. jak długo - w świetle pytania 1 i 2., biegły sądowy dla potrzeb własnej obrony powinien przechowywać dokumentację związaną z sporządzeniem opinii? Okazało się bowiem, że 10 lat to za mało!
  4. czy biegły odpowiada za swoją opinię nawet jeśli działanie wymiaru sprawiedliwości podjęte w postępowaniu, dla potrzeb którego ją sporządzono było prawidłowe czy nie? czy sporządzając opinię biegły jest odpowiedzialny za całokształt orzekania?, czy treść opinii przesądza o treści wyroku?
  5. czy opinia może być rozpatrywana na gruncie kategorii prawdy/fałszu? czy na gruncie teorii opiniowania sądowego - nietrafna? 6/ jakim majątkiem odpowiada biegły za sporządzoną opinię?
  6. czy obciążenie biegłego za nieumyślny błąd ma związek z ustalonym przez sąd jego wynagrodzeniem? a może nie ma to nic do rzeczy i w świetle obowiązującego prawa możecie zostać ogołoceni do cna!,
  7. czy jako środowisko macie świadomość, że przepisy dotyczące biegłych dosyć często się zmieniają fragmentarycznie (dokręcanie śruby, ostatnio tarcza 4) a w trakcie przewodu sądowego obrońcy strony powodowej posługują się niezależnie od terminu wejścia w życie tymi zapisami prawa i interpretacjami, które im dają szansę wygrania bez uwzględniana tego jakie przepisy dotyczyły biegłych w chwili sporządzania opinii?

Ja już jestem na emeryturze i mogłabym, jak większość biegłych, którzy znaleźli się w podobnej sytuacji nie upubliczniać tego co mi się przytrafiło ale myślę, że warto przedyskutować ten problem w aktywnym środowisku zawodowym. Rzecz nie jest w kwestii ewentualnego błędu opinii ale w tym czy i w jakim zakresie biegły odpowiada za treść i skutki orzeczenia sądu.
Sprawa jest ważka, albowiem dotyczy nas wszystkich a utrzymanie wyroku Sądu Apelacyjnego w mocy spowoduje przerzucenie całej odpowiedzialności na biegłych.

Były biegły sądowy
Irena Kuczera